Jest od kilku lat znanym i cenionym raperem, który zdobył sławę nie tylko w kraju, ale także poza jego granicami. Obok znanych kawałków cała Polska kojarzy Peję z Lechem Poznań. Nie ukrywa, że nie był grzecznym kibicem, jeśdził także z Kolejorzem po całym kraju. W kolejnych częściach zaprezentujemy obszerny wywiad z Peją, w którym opowiedział o swoim związku z Lechem.
Niemal każdy kibic z "kotła" wie, że Peja to zagorzały kibic Kolejorza. Powiedz jak zaczęła się Twoja przygoda z Lechem?


Peja: Na pierwszy mecz Kolejorza zabrał mnie bodajże w 1991r. kumpel. Miałem 15 lat. Przyszedłem i się zajarałem, światła, Kolejorz wygrywa nawet do zera, było super. Nawet nie siedziałem w kotle, wiesz taki małolat. Pamiętam nawet, że przyszedłem na drugą połowę. Następnie skusiłem się na wyjazd, bodajże do Bydgoszczy, ale to był nietypowy wyjazd. Byłem na turnieju judo na obiektach Zawiszy i się wszyscy na nas sadzili bo dzień wcześniej był mecz Zawisza - Lech, padł remis i doszło do jakiś wybryków. Wtedy to właśnie spotkałem się z nieuzasadnioną agresją. Nie mieniłem się kibicem, a tym bardziej chuliganem i nagle spotykam się z agresją. Wtedy właśnie wciągnąłem się w te klimaty. Nie był to zatem oficjalny wyjazd, ale miałem przedsmak tego co się dzieje na stadionach. Skusiłem się na wyjazd do Wrocławia chyba była to wiosna '93r., oczywiście starcia kibiców itd. Kozaczki z WKS wbiegli na murawę, flagę chyba nam urwali, a mi koledzy z podwórka mówili, że się nie ucieka i tak to było. Byłem trochę przerażony gdyż w telewizji czy prasie są to raczej suche relacje bez emocji, a tu stawałeś twarzą w twarz z przeciwnikiem, a Uszol tak się darł, że nie wiedziałem kogo i czego bardziej się bać. Później jeździłem regularnie po całej Polsce i miałem niezłą frekwencję na wyjazdach. Zdarzyło się, że opuściłem tylko 2 wyjazdy w sezonie.

Ile uzbierałeś wyjazdów?

Peja: Myślę, że zdecydowanie ponad 60, ale nigdy nie prowadziłem statystyki. Ostatni raz byłem dwa lata temu we Wronkach, ale wiecie, że takich wyjazdów to się raczej nie wlicza. Pojechałem jako taki typowy "turysta". Pamiętam, że jak mnie kumple zobaczyli to wielki szok, Peja na meczu. Później byłem jeszcze w Gdyni na meczu przyjaźni Arka - Cracovia. Ale ostatniego poważnego wyjazdu nie zapomnę. Byłem w Radzionkowie jak przegraliśmy 1 - 4, ostatnia kolejka walczymy o drugie miejsce, a tu taka postawa drużyny. Byliśmy wkurzeni na maxa i wyszliśmy jeszcze przed zakończeniem meczu. To bardzo zaważyło na tym, że wielu chłopaków przestało jeździć. Piłkarze muszą być świadomi, że poprzez ich bardzo kiepską postawę tracą kibiców, którzy z nimi regularnie jeżdżą po całej Polsce!! Z tego co wiem podobnie było po ubiegłorocznym wyjazdowym meczu z Legią gdzie zagrali katastrofę, a to zostaje w pamięci tych najwierniejszych i najbardziej boli. Tak skończyła się przygoda z wyjazdami, wielu się wykruszyło, ale zastąpili nas młodzi, którzy pewnie mają już powyżej 100 wyjazdów. Nadal sympatyzuję, ale obserwują troszkę z boku, na co wpływ ma również moja praca. Ale nadal reklamuję firmę Kolejorz w całej Polsce. Jeżdżę w 3-4 osoby i nierzadko musiałem skrzyżować pięści za ukochanego Lecha bo ja chodzę często w bluzie hooligans i jakieś małolaty z 3-4 ligowych klubów typu "komża-łomża" się prężyli. Oni mi na pewno nie wybili kibicowania z głowy, a ja ani nie zaprzeczałem ani się nie obnosiłem z tym, że mam taką przeszłość. Mam koncerty w Krakowie, Wrocławiu, a tym bardziej w Warszawie gdzie legioniści są na wszystkich moich występach. Nigdy nie miałem sytuacji, żebym ucierpiał za to, że jestem kibicem Kolejorza. Troszkę zmienia się mentalność kibica. Warszawiak docenia, że jesteś fanem swojej drużyny i tak samo się poświęcasz jak on swojemu klubowi. Tak naprawdę my nie potrafimy żyć bez siebie. Oni po naszym spadku byli tak samo smutni jak my! Nigdy nie zaufam znienawidzonym kibicom, ale jakby mieli coś do mnie to zasugeruję aby zadzwonili do chłopaków z Poznania i się ustawili jak tak bardzo chcą. Niestety kibicowanie bardzo podzieliło muzyków bo zawsze ktoś w utworach nawijał o swoim klubie i zostali zaszufladkowani. Kibicowanie nadal nie jest najlepiej kojarzone choć jak pokazują fani z Poznania zmienia się to.

Co sądzisz o burdach na stadionach i jak im zaradzić?

Peja: Kiedyś trochę inaczej do tego podchodziłem, ale byłem młody, zakręcony, pod wpływem kumpli. Teraz wiem, że na stadionie musi być spokój. Tylko wtedy przyjdą całe rodziny, przyjdą dzieciaki, dziewczyny. Swego czasu nie myśleliśmy, albo nie chcieliśmy myśleć o tym, że wysoka frekwencja to przychód dla klubu, to tak naprawdę rozwój piłki nożnej. Więcej kibiców, większe zainteresowanie, więcej sponsorów i tworzy się łańcuszek. Jak się kibole chcą lać to niech zorganizują sobie ustawkę, ale nie na obiekcie i w jego okolicach. Trzeba to uświadomić zwłaszcza młodym kibicom. Fajne są spotkania z dzieciakami w szkołach czy na obiektach Lecha, można w ten sposób przekonać ich do sportu do pozytywnego kibicowania bo widzą jak to funkcjonuje od wewnątrz i zależy im na tym aby tworzyć grupę oddaną Kolejorzowi. Nie byłem grzecznym kibicem, ale teraz wiem, że bezpieczeństwo na stadionie to podstawa także funkcjonowania klubu.

W twoich utworach Kolejorz przewija się, ale sporadycznie.

Peja: Zgadza się, ale to nie jest mój motyw napędowy. Nie żyję tym na co dzień, nie śledzę ligi. Wypadłem z obiegu, nie znam ploteczek z pierwszej ręki.

No tak, ale jednak wychowywałeś się wśród kibiców.

Peja: Tak nawet to była znaczna część mojego życia w pewnym momencie, ale wiesz pasji w życiu ma się wiele. Ja poszedłem w kierunku muzyki. A to nie jest tak, że nie chcę o tym rapować. W kawałku "Anty Liroy" podkreślam "ja chuligan z Lecha Poznań..." coś tam Ci zrobię itd. W 1995r., to raczej dobitnie identyfikowałem się z klubem. Był kawałek undergroundowy gdzie rapowałem o zadymach i nawet podłożony był ten utwór w kilku programach o kibicach. Jednak to jest niewygodny temat do rapu. Ja się nie boję opowiadać o tym, ale jeżeli nie uczestniczę to trudno to włożyć gdziekolwiek. Muszę zachować prawdziwość. Nie mogę jako emeryt w kibicowaniu i tych wszystkich sprawach robić z siebie niewiadomo jakiego kibica. Gram coraz więcej koncertów w weekendy, ale to byłoby najłatwiejsze wytłumaczenie. Tak się ułożyło nie jest to jakieś ostentacyjne wystąpienie z szeregu grupy formalnej czy nieformalnej. Nie wiem, może straciłem zapał. Jeździłem po wielu miastach i ludzie nie chcieli ze mną gadać, że jak to jest pytali, w utworach rapuje o czymś innym a tu przemoc itp. Ja nie ukrywam tego, że jestem innym człowiekiem, każdy z nas się zmienia. Wiadomo, że razi mnie jak widzę kibica w koszulce Legii, ale nie działa to na mnie jak czerwona płachta na byka, nie ma we mnie takiej agresji jak kiedyś. Swego czasu chodziłem po Warszawie na takiej czujce jakbym miał wypisane na czole, że jestem z Poznania. Tylko że wtedy byłem anonimowy, a teraz wychodzę nie anonimowy i muszę bardziej uważać ze względu na to kim jestem. Mam jakieś sprawy w sądzie, a to wszystko przez to, że jakieś małolaty chcą sprawdzić czy jestem autentyczny, czy jestem twardym raperem.

Który mecz albo jaki sukces utkwił Ci w pamięci?

Peja: Przegrana z GKS-em w Pucharze Polski w karnych. Inny mecz to z ŁKS-em, hucznie rozpoczęta wiosna, ale to raczej z tej negatywnej strony. Zajebisty remisowy mecz z Widzewem. Każdy wygrany wyjazd to było niesamowite przeżycie, to było coś. Pamiętam zimno, głód, chłód, a wiara trzymała się razem. Tu pożyczasz komuś złotówkę, jakiś hot-dog, pyry w Opolu z sosem za 1 złotówkę, przekleństwo. Hece w pociągach, jakieś wysiadki. Natomiast pojedynki z Widzewem w Łodzi, o tyle mnie wkurzały, że zawsze albo przegrywaliśmy jedną bramką albo remisowaliśmy. Dobry mecz z Legią, w którym przerwaliśmy ich passę ileś tam minut bez straconej bramki. Dembiński strzelił gola i ich trochę uspokoiliśmy. Pamiętam mecze eliminacyjne kadry na śląsku bo też na takie jeśdziłem i pamiętne boje w Bratysławie. To był mój jedyny zagraniczny wyjazd, o którym wolę zapomnieć.

W jednym z Twoich teledysków pojawia się Uszol, pewnie jesteście jeszcze kumplami ze stadionu?

Peja: Tak z Uszolem znam się od dawna. Myślę, że zrobił dużo dla Lecha. Zawsze siedział w kotle, dbał o to aby frekwencje w kotle były wysokie, organizował spotkania z kibicami. Naprawdę oddawał się tej pasji. Zawsze stał plecami do murawy. Może często wprowadzał zbyt żelazną dyscyplinę, ale chłopakom to odpowiadało. Kumpluję się z nim nadal, często jeździ ze mną na koncerty i pomaga w zabezpieczeniu imprezy. Generalnie wzbudza takie same emocje jak kiedyś na meczach, potrafi wykonywać swoją robotę profesjonalnie. A przez to jak wygląda i jak się zachowuje jest skuteczny. A to, że jest na klipie to czysty przypadek. Siedział taki spokojny, więc mówię do niego wbijaj się, walnij jakąś kwestię. On nieco zaskoczony odpowiedział gdzie ja tam z taką mordą będę się pchał. Jakoś go przekonałem, ale było to spontaniczne. Chociaż przytoczę taką anegdotę, gdyż wspomniany teledysk nagrywaliśmy w studiu filmów fabularnych i obok był casting na ochroniarza do jakiegoś serialu i zaproponowałem Uszola. Okazało się, że rzeczywiście byli zainteresowani jego udziałem. Ze swoją charyzmą, sposobem bycia, ambicją mógłby wystąpić w jakimś filmie.

A jak Twoja praktyka ze sportem? Bywasz na meczach rugby?

Peja: Czasami przejdę się na mecz. DJ. Decks gra w rugby i mnie zachęca. Byłem na paru treningach jak jeszcze był Chaos i Herkules. Teraz jest tylko Chaos. Biegałem z chłopakami po Strzeszynku i miałem niezłe czasy. Swego czasu miałem trzy pasje judo, mecze i hip-hop. Judo też porzuciłem z rozmysłem w '95 roku. Trenowałem w Olimpii, a to był klub policyjny i byłem tam niechciany dzięki meczom bo gdzieś tam mnie nagrali na kamerach. Nie zabierali mnie na turnieje. Trenujesz cały rok, męczysz się i nagle nie jedziesz na najważniejsze turnieje. Nie pojechałem na drużynowe Mistrzostwa Polski, z który moi koledzy wrócili z brązowym medalem, nie pojechałem na ogólnopolski turniej kwalifikacyjny juniorów młodszych, gdzie jestem przekonany, że byłbym w finale i nie pojechałem na Mistrzostwa Polski po których był turniej z udziałem wszystkich medalistów i ja byłem tam trzeci. To mi dało do myślenia. Poza tym zacząłem nagrywać utwory, poznałem fajną dziewczynę i rozstałem się z tą dyscypliną. Rozpocząłem dbać o mój wizerunek, słyszałem jakieś herezję, że jestem bandytą itp., że nie znam się na hip-hopie, a ja już od dawna interesowałem się tą muzyką i słuchałem zagranicznych płyt, o których inni mogli pomarzyć. No i w ten sposób opuściłem Kolejorza, ale wszystkie te moje pasje jak widać były bardzo od siebie zależne i poniekąd związane z Lechem. Lubię chodzić też na siłownię, potrafię się zmobilizować. Został we mnie charakter sportowca. Wróciłem na matę ale na brazylijskie jujitsu bo wola walki we mnie nie zginęła choć ostatnio mówię, że straciłem serce. Próbuję się przełamać i iść popatrzeć na Olimpię na walki, ale mam uraz. Są ludzie, którzy mi pasują i ci którzy mi nie pasują, czułem się tam niechciany. A teraz kiedy udało mi się coś osiągnąć nagle mnie zauważyli. Nawet Polski Związki Judo odznaczył mnie w grudniu ubiegłego roku honorową srebrną odwagą za wybitne osiągnięcia, za dwa tytuły Mistrza Polski Młodzików, które kiedyś były dla mnie niezwykle ważne.

Czy utrzymujesz jakieś kontakty z piłkarzami?

Peja: Nie, ja nigdy nie byłem fanem konkretnego zawodnika. Dla mnie drużyna to był jeden organizm. Chociaż bardzo lubię Rejsika, Wojtalę. Piotrek jest dobry, biega, strzela i zarabia. Jesteś dobry w swoim fachu to zarabiasz, za robotę się płaci. Tylko niech sport nie będzie uzależniony od pieniędzy, bo to są wielkie pieniądze. Sprzedawanie meczów to coś co mnie najbardziej wkurza i Ci zawodnicy którzy to robią lub robili są dla mnie bezwartościowi bo okłamują najważniejszych ludzi na stadionie - kibiców. Życzyłbym sobie aby ligowe drużyny wypracowały taki poziom abyśmy mogli bez problemów awansować do Mistrzostw Europy jako reprezentacja bo to się wszystko przekłada. Nie musiałbym wtedy słuchać jakiś fanaberii tych Szpakowskich i innych, że my wygraliśmy z Grecją w meczu towarzyskim i nie jesteśmy tacy źli.

Co byś chciał powiedzieć, przekazać kibicom Kolejorza?

Peja: Mordę drzeć cały czas "Kolejorz, Kolejorz....". Nie wiem jakie są teraz pieśni, pewnie tych nowych nie znam. Powinno wrócić się do tych starych kawałków bo były konkretne piosenki. Poza tym mamy piękny obiekt, tą dobudówkę, która nieźle wygląda i trzeba zapełnić ten stadion. Nawet Vienio i Pele raperzy, a zarazem kibice z Warszawy, z którymi kupę lat się nie lubiliśmy jak przyjechali i Decks zawiózł ich pod stadion to zwariowali. Bez urazy stadion Legii przy naszym to pole. Remont jupiterów musi być, bo tragicznie wyglądają zwłaszcza ten jeden. Poza tym chciałbym pogratulować kibicom, że zadbali o bezpieczeństwo na obiekcie i stworzyli naprawdę fajne widowisko, ale musi nas kibiców przychodzić jeszcze więcej bo Lech to jest Lech.

Dzięki za wywiad zapraszam zatem na mecze Lecha.

Peja: Ale nie na honorową, ja tam normalny kibic jestem. Kwalifikuję się raczej do sektora 5 gdzie prym wiedzie Żarówa tzw. kocioł emerytów (śmiech).

Czy jest szansa na Twój występ na Bułgarskiej w czasie któregoś z meczów?

Peja: Pomyślimy, być może na wiosnę....

Wywiad został udzielony w październiku 2004 roku dla lech.poznan.pl






Copyright © www.PejaSlumsAttack.pl 2006-2015. All rights reserved.
Created by Ka-Design.pl
Google+